Strona g艂贸wna

        Kontakt

         Galeria

    Wigilijny wiecz贸r                2012 roku

   M贸j nowy domek

       Pierwsze dni

    Jad臋 na motorze

     艢wiat jest pi臋kny !

  Trippstadt, Koblenz,           Strasburg         

     Dusty i Suran                  w Holandii

    Sem - Psi Anio艂

     Viva Italia ! - cz.I

    Viva Italia ! - cz.II

     Benzyny brak !

   Z PAMI臉TNIKA PSA PODR脫呕NIKA

   Niezwyk艂a historia adoptowanego psa Marusia   

    Viva Italia! - cz.III

      Fiesta Italiana

         Szwajcaria                    po raz drugi 

 Kupujemy uszczelk臋

     Lista  Patron贸w 

 Wpadka towarzyska

     Kluczyk cz.I

    Kluczyk cz.II

     Fontanna

Czeka艂em na nich i przyszli!!! Te dwa dni wyda艂y mi si臋 wieczno艣ci膮, ale wr贸cili! Chodzili wzd艂u偶 betonowych 艣cie偶ek wiod膮cych przy boksach. Zagl膮dali do moich towarzyszy. Martwi艂em si臋, 偶e nie dojd膮 do mnie i wcze艣niej zabior膮, kt贸rego艣 z moich przyjaci贸艂. Wszyscy chcieli艣my st膮d wyj艣膰. Ka偶de z nas marzy艂o o kochaj膮cych d艂oniach zatopionych w futerku. O w艂asnym ciep艂ym domku i pos艂anku z miseczk膮. Doszed艂 do mnie pan, kt贸rego nigdy nie widzia艂em. U艣miechn膮艂 si臋 na moj widok, a ja ze szcz臋艣cia, a偶 zaskowycza艂em. Przykucn膮艂 i zacz膮艂 mnie g艂aska膰 przez siatk臋, m贸wi艂 do mnie, ale nie rozumia艂em jego s艂贸w. Za to czu艂em ca艂ym sercem, 偶e mnie polubi艂. Liza艂em jego palce i m贸wi艂em mu jak d艂ugo czeka艂em i jak bardzo chc臋 z nim p贸j艣膰. Obieca艂em, 偶e b臋d臋 grzeczny i nie nasikam mu do kapci, 偶e b臋d臋 go kocha艂 i dba艂 o jego zdrowie wyprowadzaj膮c go na spacery w zimne i deszczowe dni, a tak偶e w spiekot臋 i na wiatr. B臋d臋 grza艂 mu stopy swoim cia艂em le偶膮c na nich. Ogrzej臋 mu plecki w艂asnymi pleckami. Zajm臋 jego kanap臋 i wtran偶ol臋 si臋 do jego 艂贸偶ka, 偶eby by艂o ciep艂e, gdy przyjdzie spa膰. Zjem z nim nawet "trucizn臋", kt贸r膮 codziennie ma na talerzu, a nade wszystko, bed臋 jego przyjacielem i zrobi臋 to czego b臋dzie sobie 偶yczy艂. Byle tylko mnie pokocha艂. Pan s艂ucha艂 wszystkich moich obietnic. Po kr贸tkiej chwili nadesz艂a jaka艣 pani. Jej te偶 nie zna艂em, ale od razu wyczu艂em intencje ktore mia艂a w sercu i r贸wnie偶 wykrzycza艂em wszystkie moje zalety. Gdy mnie pog艂aska艂a przez oddzielaj膮c膮 nas siatk臋, oszala艂em z rado艣ci. Ju偶 wiedzia艂em, 偶e zostan臋 z nimi na zawsze. Po kilku minutach siedzieli艣my w biurze u cioci Dorotki - bardzo j膮 kocham.  Rozmawia艂a przez chwil臋 z moj膮 now膮 Pani膮. Przez moment odczu艂em jaki艣 strach, kt贸ry si臋 wszystkim udzieli艂. Chodzi艂o o moj膮 adopcj臋. Moja nowa Pani przez chwil臋 si臋 strapi艂a. Postanowi艂em dzia艂a膰 na w艂asn膮 艂ap臋. Wgramoli艂em si臋 bezceremonialnie na kolana mojemu Panu. Co z tego ,偶e ub艂oci艂em mu kurtk臋? Pokaza艂em, 偶e wybra艂em sam z kim chc臋 p贸j艣膰.      Pani kierownik zrozumia艂a. Ona zawsze rozumie swoje sieroty schroniskowe. Wiedzia艂a, 偶e potrzebuj臋 domku na przedwczoraj. Po jakim艣 telefonie i kr贸ciutkiej rozmowie, zobaczy艂em jak moja nowa Pani si臋 rozpromieni艂a. Chwil臋 p贸藕niej us艂ysza艂em: JEDZIEMY DO DOMU MARUSIU !!!                                                                                                                Ju偶 nie by艂em sierot膮 mia艂em MAMUSI臉 I TATUSIA ! MIA艁EM DOM I RODZIN臉 ! 

Wsiad艂em do samochodu, a za mn膮 Tatu艣. Bezceremonialnie wgramoli艂em mu si臋 na kolana. Mamusia usiad艂a za kierownic臋. Ruszyli艣my. Za okanami naszego busa widzia艂em znowu normalny 艣wiat. Ju偶 nie by艂o siatki.  Nic nie ogranicza艂o mojego widoku. Wszystko by艂o takie nowe i pi臋kne, cho膰 za oknem szaro, buro i ponuro. Na ulicach w zacienionych miejscach le偶a艂y jeszcze resztki brudnego 艣niegu. Przygl膮da艂em si臋 z ciekawo艣ci膮 szczeniaka, jak za oknem mija艂y r贸偶ne obrazy miejskiego ruchu ulicznego. By艂em ogromnie szcz臋艣liwy. Od dawna nie czu艂em takiego ciep艂a jakie teraz mnie otacza艂o w samochodzie. Nie dlatego, 偶e dzia艂a艂o ogrzewanie, ale dlatego, 偶e siedzia艂em na kolanach u Tatusia i ca艂y czas by艂em g艂askany. Mamcia prowadzi艂a auto, ona te偶 co chwil臋 pie艣ci艂a moj膮 g艂贸wk臋. Pojechali艣my do wujka Jacka. Tak! Mam wujka. Po przybyciu wujek, na wie艣膰, 偶e jestem w samochodzie od razu si臋 ucieszy艂 i powiedzia艂:                                                                                   - Poka偶cie mi tego waszego psa! Co tam macie? Wyszed艂em z auta, a wujek z u艣miechem mnie oceni艂.               - No fajny psiu艅cio! -zawo艂a艂 entuzjastycznie.                                                                                                                     - Jak ma na imi臋 ten wasz piesek- spyta艂 . -Maru艣 - odpowiedzia艂a Mamusia.                                                                -Takie imi臋 mu dali艣cie, czy takie mia艂 w schronisku? - dopytywa艂 si臋 wujek Jacek.                                                      - Nie dali艣my mu imienia, to jego  schroniskowe. Nawet nie wiedzieli艣my jak si臋 nazywa, gdy postanowili艣my go adoptowa膰 - t艂umaczy艂a Mamusia .                                                                                                                                        - Niesamowite! Mario znalaz艂 Marusia!  Takie imiona! Sami by艣cie tego nie wymy艣lili!  WASZ PIES! - za艣mia艂 si臋 wujek.                                                                                                                                                                              Mamcia rozmawia艂a z wujkiem jeszcze chwil臋. Potem wsiedli艣my znowu do samochodu i ruszyli艣my. Jaka偶 by艂a moja rado艣膰, gdy zobaczy艂em, 偶e parkujemy pod domem  i to z ogrodem! B臋d臋 mia艂 ogr贸d?!  Suuuper! - pomy艣la艂em. Mamcia wyj臋艂a klucze z torebki. Wyskoczy艂em szybko z auta ciekawy mojego nowego przybytku. Tatko potrzebowa艂 wiecej czasu na wyj艣cie. Doszli艣my do drzwi, Mamcia je otworzy艂a i wtedy zobaczy艂em .... KOTA!!! Z kotem mam mieszka膰??? Jasny gnat! Do kota mnie przyprowadzili... - biadoli艂em w duchu. Cho膰 cieszy艂em si臋 domem, by艂em troch臋 rozczarowany. Ale co tam, przecie偶 w schronisku te偶 mieli艣my du偶o kotow. Mia艂y pi臋kne woliery i ogrzewane pokoje z zabawkami. Niekt贸re koty chodzi艂y na wolno艣ci .By艂y na tyle m膮dre, by nie da膰 si臋 z艂apa膰. Rezydowaly przy schronisku. Mia艂y nawet budki wy艣cielone s艂om膮 i piernatami, a ich  miseczki by艂y jak nasze - zawsze pe艂ne. Pomy艣la艂em, 偶e mo偶e i ten kot kiedy艣 by艂 bez domu jak ja i Mamusia go przygarn臋艂a? Potem dowiedzia艂em si臋, 偶e tak by艂o w istocie. Teraz kotka  powoli, wiod艂a swoimi z艂otymi oczami po mnie, a偶 jej wzrok przyklei艂 si臋 do mojego pyszczka. Patrzy艂a nieruchomo przez kilka sekund, chyba oceniaj膮c moje mo偶liwo艣ci my艣liwskie. Potem szybko si臋 odwr贸ci艂a i swoim kr贸lewskim krokiem odesz艂a, znikaj膮c w czelu艣ciach korytarza. Weszli艣my do 艣rodka. Mamcia otworzy艂a drzwi do salonu. By艂 wielki i bardzo wysoki. Mia艂 w po艂owie antresol臋 , kominek.  Ten kominek te偶 by艂  ogromny i mia艂 po dwoch stronach granitowe "艂awy". Znowu poczulem ciep艂o , bo w kominku jeszcze dopala艂y si臋 drwa. - Fajnie b臋d臋 mia艂 - pomy艣la艂em . Jako艣 si臋 u艂o偶e z kotk膮. Podpiszemy pazurami pakt o nieagresji i bedzie ok.  Kiedy tak si臋 rozgl膮da艂em wok贸艂, kotka wesz艂a do salonu. Natychmiast otar艂a si臋 o nogi  Mamusi.                                                                                      - Mieciusiu!  - Mamcia s艂odko odezwa艂a si臋 do niej . - Kochana moja, prosz臋, b膮d藕 grzeczna.To jest Maru艣. On nie zrobi ci krzywdy. Ty wiesz wszystko. Jestes taka m膮dra. Moja kochana kicia. Kotka jakims cudem, ani na mnie nie wskoczy艂a z pazurami, ani nie prycha艂a, jak to si臋 cz臋sto zdarza przedstawicielom tego gatunku.               By艂a bia艂a, z szar膮 - jakby czapeczk膮, 艂atk膮 z kszta艂cie g艂owy myszki Miki, wielko艣ci  udzkiej d艂oni. Jej ogonek te偶 by艂 szary. W jego po艂owie, na ma艂ym odcinku nie by艂o sier艣ci.                                                                                    - Widzisz Marusiu , kto艣 skrzywdzi艂 Mieciusi臋 - powiedzia艂a do mnie Mamusia.                                                               - Opowiem Ci jej histori臋. Pijani, podsklepowi rezydenci podpalili jej ogon, bo by艂a ufna i chodzi艂a proszac o g艂aski,tylko tyle. Jedzenie dawali jej w艂a艣ciciele sklepu, cho膰 nie by艂a ich kotem. Gdy j膮 zobaczy艂am pierwszy raz, le偶a艂a pod sklepem w upale, okrwawiona po okoceniu. Straci艂a swoje dzieci... Pami臋tam jak podesz艂am do niej i j膮 pog艂aska艂am. Nie mia艂a si艂. Po偶a艂owa艂am biedulk臋, a ona mi tylko cichutko mia艂kne艂a skar偶膮c si臋 na sw贸j los. Powiedzia艂am jej wtedy, 偶e gdyby nie moje 3 psy, to zabra艂abym j膮 do siebie. Kotka cichutko zamia艂cza艂a jakby m贸wi艂a : "Rozumiem i nie mam 偶alu".  Posz艂am do w艂a艣cicieli sklepu i poprosi艂am o pomoc dla niej. To byli dobrzy ludzie. Gdy zobaczyli kotk臋, powiedzieli, 偶e z ca艂膮 pewno艣ci膮 si臋 zaopiekuj膮. Tak zrobili. Po tygodniu, pojecha艂am do sklepu, a gdy si臋 odezwa艂am m贸wi膮c g艂o艣ne " dzie艅 dobry", kotka z g艂o艣nym mia艂czeniem wybieg艂a mi na spotkanie. Zadomowi艂a si臋 w sklepie. Dostawa艂a puszeczki i inne smako艂yki, ale chcia艂a domu. Szuka艂a go wcze艣niej na w艂asna 艂apk臋 i trafi艂a na takich zb贸j贸w z piwami w r臋kach ... Skrzywdzili j膮. Za co??? Za to, 偶e chcia艂a mi艂o艣ci. Gdy po jakim艣 czasie  pojecha艂am kolejny raz na zakupy, kicia znowu wybieg艂a mi na powitanie, ale tym razem z p艂aczem.  Zobaczy艂am krwaw膮 i ropiejac膮  ran臋. W艂a艣ciciele sklepu, byli zdania, 偶e kotka sobie z tym poradzi. Ja mia艂am inne zdanie na ten temat. Kot ma j臋zyk jak tarka. Za ka偶dym razem, gdy  liza艂a ran臋, robi艂a sobie jeszcze wi膮ksz膮 krzywd臋. Um贸wi艂am si臋 z w艂a艣cicielami sklepu, 偶e zabior臋 kotk臋 do weterynarza i 偶e j膮 adoptuj臋. Jeszcze nie wiedzia艂am jak wypadnie adopcja , bo przecie偶 mia艂am 3 doros艂e psy , w tym jednego  kilera kot贸w... Sonia - owczarek kaukaski , mia艂a 4 koty na sumieniu... M贸j dom , bo w贸wczas tak偶e m贸j by艂 jak Arka Noego . Zbieranina potrzebuj膮cych zwierzak贸w 偶yj膮cych w harmonii.  Z Bo偶膮 pomoc膮 po trzech miesi膮cach przebywania kotki w naszym domu , Sonia pokocha艂a Mieciusi臋 .Mieciusia odwzajemni艂a to uczucie  do ostatniego tchnienia Soni. A gdy ta odesz艂a ... kotka jeszcze przez dwa tygodnie op艂akiwa艂a swoja przyjaci贸艂k臋 .  Za ka偶dym razem , kiedy odchodzi艂 za TM  kt贸ry艣 z ps贸w , Miecia szuka艂a go po domu i z 艂zami w oczach nawo艂ywa艂a . Potem  chodzi艂a smutna.                                                                                                          Cie偶ko by艂o patrze膰, jak prze偶ywa艂a  utrat臋 kolejnego domownika.Tak mi Mamcia o kocie opowiada艂a, 偶e a偶 si臋 wzruszy艂em . Taka przyja藕艅 miedzy kotk膮, a psami nie by艂a rzadka, ale ja o niej s艂ysza艂em dopiero teraz. Postanowi艂em polubi膰 Mie膰k臋. Nie szczekn膮艂em nawet na ni膮, gdy podchodzi艂a coraz bli偶ej ciekawa mnie. Mamcia wiedzia艂a,偶e top贸r wojenny jest mi臋dzy nami zakopany, wi臋c spu艣ci艂a mnie ze smyczy. Chodzi艂em sobie po salonie i wtedy zobaczy艂em, 偶e na kominkowej 艂awie, Mie膰ka co艣 je. "Rety! na pewno smaczne" - pomy艣la艂em i podszed艂em do jedz膮cej  Mie膰ki. Odesz艂a zostawiaj膮c mi zawarto艣膰 miseczki. Du偶o tego nie by艂o, ale postanowi艂em jej pom贸c opr贸偶ni膰 naczynie. Trzy razy zamiesza艂em j臋zykiem i miska by艂a pusta. Mie膰ka patrzy艂a na mnie z politowaniem, w ko艅cu odesz艂a. Mamcia rozebra艂a si臋 z p艂aszcza i posz艂a do 艂azienki. Us艂ysza艂em uderzaj膮ce krople wody o co艣 metalowego. Po chwili drzwi od 艂azienki si臋 otworzy艂y. Ujrza艂em 3 r臋czniki i wysuwaj膮ce si臋 w moim kierunku, Mamine r臋ce.                                                                                                 - 艢mierdzisz schroniskiem. Trzeba ci臋 wykapa膰. B臋dziesz pachnie膰 jak fio艂eczki na wiosn臋. Potem przedstawimy ci臋 reszcie rodziny - powiedziala Mamcia i zanim zaprotestowa艂em ciep艂a woda la艂a mi si臋 po grzbiecie. Do 艂azienki wesz艂a Mie膰ka i obrzuci艂a mnie ironicznym spojrzeniem.  - Poczekaj ty ! Niech ja z tej 艂azienki wyjd臋 to ci ogon pogoni臋! - odgra偶a艂em si臋.  K膮piel si臋 sko艅czy艂a, a gdy mnie Mamcia osuszy艂a r臋cznikami i na widoku stan臋艂a Mie膰ka , zrealizowa艂em swoj膮 obietnic臋. Ucieka艂a a偶 mi艂o by艂o patrze膰. A tak naprawd臋 , to ja udawa艂em ,偶e j膮 goni臋 ,a ona ,偶e ucieka. Moi Duzi padali ze 艣miechu. Wiedzieli, 偶e nie zrobimy sobie z krzywdy.  Po chwili Mie膰ka wr贸ci艂a i prowokujaco patrzy艂a na mnie . Chcia艂a si臋 znowu bawi膰 w ganianego . 

Us艂yszeli艣my silnik samochodu. Wujek Jacek wr贸ci艂 z pracy. Zobaczy艂 mnie teraz, czystego i pachn膮cego "fiolkami ". Wyg艂aska艂 i pochwali艂,偶e taki grzeczny jestem i Mie膰ki nie goni臋. Zaprosi艂 mnie do "bufetu". Lod贸wk臋 mia艂 pe艂n膮 smako艂yk贸w. Wyci膮gn膮艂 kielbas臋 i szyneczk臋 . Pokroi艂 w grube kosteczki i podawa艂 mi co chwil臋. Niebo mi si臋 znowu otworzy艂o. Chyba umar艂em ! Wujek Jacek nie 偶a艂owa艂 mi jedzenia. Mie膰ka te偶 przysz艂a na szyneczk臋 i tak rami臋 w rami臋 pa艂aszowali艣my wsp贸lnie z wujkiem.  Mi艂o sp臋dzili艣my czas i gdy ju偶 szuka艂em miejsca do spania , us艂ysza艂em : - Maru艣 , idziemy ! - Jak to ? przecie偶 dopiero co przyszli艣my , ja chce zosta膰 w domu ! - Cho膰 Marusiu , musimy ci臋 przedstawi膰 u "dworu" - powiedzia艂a mamusia z u艣miechem.  Wujek te偶 si臋 roze艣mia艂. Pog艂aska艂 mnie , po偶egna艂 si臋 z Mamusi膮 i Tatusiem i odprowadzi艂 nas do auta.                                        - To my tu nie zostaniemy ? - zastanawia艂em si臋 . Taki fajny dom i ogr贸d , nawet z Mie膰k膮 si臋 zgodzi艂em a teraz wychodzimy ? To gdzie jest m贸j dom ???  Zreszt膮 nie wa偶ne , mia艂em Mamusi臋 i Tatusia, a wujka pewnie jeszcze nie raz zobacz臋. Pojechali艣my do babci Helenki. To Mamusia mojej Mamci.  Mieszka wysoko , i szed艂em i szed艂em po tych schodach a偶 si臋 zm臋czy艂em.  -Na wie偶y jakie艣 mieszka, czy co ? - pomy艣la艂em. Babcia Helenka na m贸j widok u艣miechn臋艂a si臋 . Pog艂aska艂a i wyj臋艂a miseczk臋 . Wiedzia艂a ,偶e chce mi si臋 pi膰 . No jasne , przecie偶 po tylu podskokach musia艂o mi si臋 chcie膰 ! Miseczka by艂a po Manolo , piesku kt贸ry tragicznie odszed艂 za TM w 1994 roku. Przez 18 lat babcia Helenka przechowywa艂a jego emaliowan膮 miseczk臋 . Teraz by艂a dla mnie. Babcia zajrza艂a do lod贸wki i pocz臋stowa艂a szyneczk膮. Zjad艂em ze smakiem . Potem by艂o "ochy" i "achy" nade mn膮.Tego dnia spotyka艂y mnie same przyjemno艣ci , pr贸cz tej k膮pieli oczywi艣cie, ale zawsze jest jakie艣 ALE ! Jak si臋 okazalo rodzin臋 mia艂em du偶膮.Pozna艂em cioci臋 Kasi臋 , wujka Rysia, Emilci臋  i ju偶 taki sko艂owacia艂y ze szcz臋艣cia  szukalem miejsca odpoczynku, gdy zdanie "Marusiu , idziemy ! " pad艂o jak ze zdartej p艂yty. Ju偶 nie pyta艂em "po co ?". Podnios艂em si臋 pos艂usznie i pobieg艂em ochoczo za Mamci膮 i Tatk膮. Wsiedli艣my do auta .Po chwili us艂ysza艂em warkot silnika. Rozci膮gn膮艂em si臋 na kolanach u Tatusia i zasn膮艂em . Spa艂em bardzo d艂ugo. Cz臋sto budzi艂 mnie ch艂贸d. Mamcia otwiera艂a na chwil臋 okno i zamyka艂a. Podobno psu艂em powietrze, po tych wszystkich smako艂ykach...  Mnie to wcale nie przeszkadza艂o , wol臋 ciep艂o,       w ko艅cu ze smrodu jeszcze nikt nie umar艂, a z zimna dwie wielkie armie , jak podaje historia. Zimny wiatr , wpadaj膮cy co jaki艣 czas przez otwarte okno , przywraca艂 kondycje zapachow膮 w aucie , po czym znowu wszystko si臋 psu艂o za moj膮 spraw膮. Zatrzymali艣my sie tylko raz , na "d艂ugo艣膰 sikania i kawy" , po czym znowu siedzieli艣my w aucie. Teraz Tatko by艂 kierowc膮, a Mamcia mnie g艂aska艂a. Spa艂em znowu snem sprawiedliwego , a raczej - adoptowanego. Dzie艅 si臋 obudzi艂. Wjechali艣my do miasta. By艂o bia艂o i cichutko. 艢nieg 艣wie偶utki i czy艣ciutki jak z obrazka , le偶a艂 wsz臋dzie. Wyszli艣my z samochodu troch臋 "po艂amani". Jak d艂ugo jechali艣my ? Mamcia m贸wi艂a ,偶e 11 godzin.  Rozejrza艂em si臋 woko艂o.              - 艁adnie tu - pomy艣la艂em . Tatko zabra艂 mnie na spacer. Zimno  by艂o. Id膮c w 艣niegu , co chwil臋 podnosi艂em 艂apki , ale szcz臋艣cie mnie rozgrzewa艂o.  Po kilkunastu minutach , kiedy ju偶 sprawi艂em sw贸j " obowi膮zek " i postawi艂em w bia艂ym , puszystym 艣niegu  br膮zowy pakiecik, Tatko zabra艂 mnie do budynku. Cieplutko i 艂adnie jak wsz臋dzie . Jecha艂em fajn膮 wind膮. Wreszcie szed艂em  d艂ugim , oszklonym korytarzem a偶 si臋 zatrzyma艂em  przy ostatnich drzwiach. Otworzy艂y si臋 i sta艂a w nich Mamusia. Nigdy nie zapomn臋 jak powiedzia艂a do mnie :                - WITAJ W DOMU MARUSIU ! WITAJ W HOLANDII  !!!                                                                                             Wszed艂em nie艣mia艂o. By艂o ciep艂o i mi艂o. W salonie 艣wieci艂a si臋 choinka , na stole sta艂o 艣niadanie. Nasze wsp贸lne 艣niadanie w moim nowym domku. Wigilijne marzenie schroniskowego psa si臋 spe艂ni艂o.

 

 

 

 

 

 

Mieciusia

                      M贸j nowy domek